O potrzebie radykalnego konfrontowania struktur oraz instytucji kontrolujących i re-produkujących niesprawiedliwość społeczną...

i o syndromach ruchu anarchistycznego w kraju


„Myślac o rozbudzeniu w kraju radykalnego ruchu społecznego o anty-autorytarnym charakterze, jako anarchiści powinniśmy skoncentrować sie obecnie przedewszystkim na zagospodarowaniu pojęcia radykalności. Pozostałe elementy, czyli specyfika społecznej dynamiki określanej mianem ruchu, oraz właśnie sam społeczny jego charakter, wydają się być elementarne dla obecnej sytuacji społeczno-ekonomicznej. Niestety... świadome radykalizowanie własnych działań i tym sposobem upowszechnianie wśrod uciskanych i wyzyskiwanych warstw społecznych radykalnych form interwencji, samoobrony i przejmowania kolektywnej kontroli nad społecznymi procesami, to praktyka przez anarchistów w Polsce poważnie zaniedbana. Należy poświecic jej więc więcej uwagi w przyszłości.
Nie czekając ani dnia dlużej !”


***

„Wybuch glęboko ukrywanej potrzeby realnego ataku na linie wroga”...

W Pradze/2000 stworzyliśmy mit,
z którego sami nie zrobiliśmy żadnego pożytku


Anty-kapitalistyczne konfrontacje, do których doszło na ulicach europejskich metropolii w pierwszych kilkunastu miesiącach tego stulecia, wpłyneły z pewnością w pewien sposób na dynamikę i rozwój ruchów anarchistycznych na całym kontynencie. Fala rozruchów i stojącej za nimi kolorowej anty/kapitalistycznej masy, pobudziła wówczas tak wyobraźnie jak i chęć działania również u niektórych młodych ludzi w Polsce. Niektórzy z nas mieli okazje zbierać osobiste doświadczenia biorąc udział w akcjach i starciach na ulicach Pragi, Goteborga, Genui czy Brukseli. Innych poruszyły bądź przywiezione przez aktywistów relacje, bądź medialne przekazy ukazujące płonace barykady, poprzewracane radiowozy, zdewastowane centra komercyjne czy obrazki partyzancko zorganizowanych i uzbrojonych do starć ulicznych tysięcy ludzi próbujących wywołać powstanie przeciwko kapitalistycznemu terrorowi dnia codziennego.

Zainspirowani doświadczeniami ruchów w innych częściach Europy, polscy anarchiści formują w następujących miesiącach (2001/2002) szereg nowych grup i wzbogacają swoje wystąpienia publiczne o nowe formy wyrazu. W tym samym czasie, w wielu krajach Europy, rozprzestrzenia się mit o sile, radykalności i bezkompromisowości polskich anarchistów, którzy to „dali zielone światło fali radykalnych wystapień w Europie” inicjując szturm na szpalery czeskiej riot-police broniącej obradujących wówczas w Pradze delegatów Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego (wrzesień 2000). Niestety, dziś wiemy już, iz wspomniane wcześniej wyniesienie doświadczeń, miało dla naszego ruchu jedynie kosmetyczny charakter / zasadniczo uczyniło anarchistyczne demonstracje w kraju jedynie bardziej kolorowymi i spektakularnymi. W międzyczasie wiemy także, że ówczesna wojowniczosc na ulicach Pragi około 200 polskich anarchistów, choć będąca udokumentowanym faktem, okazała się być nieczym więcej jak jednorazowym wybuchem głeboko ukrywanej potrzeby realnego ataku na linie wroga (choć zainspirowała ona wielu anarchistów z innych krajów, paradoksalnie, najbardziej, młodych aktywistow z Grecji...).

Tymczasem, w dokładnie tym samym okresie, neoliberalny walec, jadący i dewastujacy polskie społeczeństwo już od roku 1989, wkraczał właśnie na ostatnią prostą, powodując to, że masy ludzi miotały się w poszukiwaniu sposobu na jego wykolejenie. Anty-kapitalistyczna „dynamika” wywołana wydarzeniami w Pradze (Seattle czy Genui), nie była tu jednak wogóle odczuwalna i miotający się ludzie nie zdali z niej sobie nawet sprawy. Sympatyczne wsparcie, którego część anarchistow udzieliła ówczesnym pracownikom fabryki kabli i społeczności w Ożarowie, jak również pracownikom kilku innych likwidowanych zakładów pracy, wbrew pozorom tylko to potwierdzila. A szkoda, bo z wydarzeń na ulicach Pragi i Genui, wyciągnąć można było wiele innych lekcji, którymi wzbogacenie codziennej praktyki anty/kapitalistycznej mogło okazać się pomocnym w niejednej konfrontacji które miały miejsca w kraju na przestrzeni dobiegajacej końca dekady. I kto wie, być może zaobserwowany w Pradze „wybuch glęboko ukrywanej potrzeby realnego ataku na linie wroga” byłby dziś notorycznym zjawiskiem, a radykalne metody konfrontacji - codzienną praktyką wielu uciskanych społeczności w kraju.

***

Brak pomysłu prowadzi do stagnacji

Nie wiadomo jak duża część polskich anarchistów podzieli te opinię, ale załóżmy iż realną ambicją każdego ruchu anarchistycznego na drodze do rozmontowania systemów opierających się na strukturach władzy, powinno być rozbudzenie radykalnego ruchu społecznego (o anty-autorytarnym charakterze). Sam anty-autorytarny charakter takiego ruchu jest wpisany w anarchistyczną filozofię, chodzi więc zasadniczo o jej konsekwentne stosowanie. Zauważmy jednak, iż koncepcja radykalnego ruchu społecznego kryje w sobie trzy równie istotne elementy i proces jego rozbudzania będzie niósł w sobie obietnice zmian społecznych dopiero wówczas gdy wszystkie trzy będą zapewnione.

Element społeczności polega na wykraczaniu takiego ruchu daleko poza zamknięty krąg aktywistów (z tendencją do rozbudzenia szerokich rzesz społecznych). Element ruchu ukrywa w sobie elastyczność, spontaniczność i nie/biurokratyczny charakter solidarnego porozumienia sieci grup, projektów, inicjatyw i organizacji, stawiających sobie zbliżone cele. Wreszcie, element radykalności to zrywanie zarówno w kwestii teorii jak i praktycznych form interwencji, ze wszelkimi kapitalistycznymi i autorytarnymi formami stosunków. A więc, także z podtrzymującymi ten system regulacjami i ustaleniami demokracji państwowej, a wsród nich, z regulacjami dotyczącymi form protestu społecznego.

Od lat odnosi się wrażenie, iż ruch anarchistyczny w Polsce boryka się z brakiem pomysłu/strategii na to jak pomóc procesowi pobudzania radykalnego ruchu społecznego. Czasami wydaje się wręcz, iż nie ma on nawet „ambicji” dążenia w tym kierunku. Takie zalożenie byłoby jednak być może zbyt niesprawiedliwym wyrokiem wobec wielu inicjatyw, grup, projektów i jednostek. Pozostane więc lepiej przy tym pierwszym, wystarczająco deprymującym oszacowaniu: mamy doczynienia z brakiem pomyslu/strategii.

Lokalne grupy anarchistyczne w kraju od lat ani nie przyciągają, ani specjalnie nie inspirują swojego otoczenia do przyjmowania radykalnych anty/autorytarnych postaw. Można to udokumentować na wiele sposobów. Matematycznym potwierdzeniem tej tezy byłby fakt zerowego przyrostu liczby uczestników struktur anarchistycznych. Innym rodzajem dowodu jest brak radykalizacji poza-anarchistycznych inicjatyw społecznych. Jeszcze innym - brak szerszej akceptacji dla anarchistycznej praktyki i teorii w społeczeństwie. To tylko kilka wziętych prosto z brzegu wykładników. Nie twierdze, iż na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat nie pojawilo się kilka nowych inicjatyw (Inicjatywa Uczniowska, Inicjatywa Pracownicza, różnorodne inicjatywy ekologoczne, antymilitarystyczne, anty-klerykalne, feministyczne czy anty/homofobiczne) na powstanie których środowiska anarchistyczne miały z pewnościa swój wpływ. Jednak jeżeli uświadomimy sobie, że mówimy tu o ruchu działającym pośrod wielomilionowej społeczności oraz o okresie ponad 100 miesiecy, to ta garść inicjatyw, z których zresztą wiele już nie istnieje, a wiele innych już dawno można przestać okreslać jako „radykalne”, stanowi igłe w stogu siana.

Jakby więc nie patrzeć, w sensie pobudzania radykalnego ruchu społecznego, mamy do czynienia ze stagnacją.

***

O potrzebie zagospodarowania pojęcia radykalności

Brak progresu, czy też leżący u jego podstaw brak pomysłu na to jak generować radykalny ruch społeczny, jest o tyle deprymujący iż mamy do czynienia z okresem, w którym zachodzące w kraju procesy społeczne, ekonomiczne i polityczne wydaja aż się prosić o rozpowszechnienie anarchistycznych koncepcji społecznych. Tak w sensie strukturalno-organizacyjnym jak i etyczno-filozoficznym. Dziesiątki.. być może setki tysięcy ludzi w Polsce nie czuje się ani reprezentowana przez partyjny system demokracji parlamentarnej ani zaspokojona obietnicami kapitalistycznego postępu i dobrobytu. Ludzie ci miotają sie w pozasystemowej próżni, której pomimo tak dogodnych okoliczności, anarchiści nie są w stanie od lat wypełnić swoimi koncepcjami. W związku z tym wszyscy pozbawieni iluzji albo emigrują, albo latami tłumią w sobie frustracje. Część z nich od czasu do czasu podnosi się protestując, najczęściej w nieefektywny i nie konsekwentny sposób (a więc czyniąc de fakto to co czynia sami anarchiści...). Drugą więc teza, na uzasadnianiu której nie poświęcimy tu jednak miejsca (zakładając, że wystarczy rozejrzeć się dookoła) jest stwierdzenie iż w społeczeństwie polskim od lat tętni wręcz potrzeba przejęcia spraw we własne ręce. Piszac iż stan ten dotyczy na skale kraju „dziesiątek lub nawet setek tysięcy ludzi” chodzi jednak przedewszystkim o pokazanie, że z perspektywy generowania radykalnego ruchu społecznego, element ‘społeczności’ jest tendencyjnie zagwarantowany. Pisząc z kolei, iż ludzie ci „miotają się w pozasystemowej prozni” o wskazanie iż specyficzny charakter jaki transportuje pojecie ‘ruchu’ jest także niejako wpisany w panujące realia. Tak więc trzecia obserwacja, na której opierać się będzie dalsza część tego tekstu jest następująca: Myśląc o rozbudzeniu w kraju radykalnego ruchu społecznego o anty-autorytarnym charakterze, anarchiści powinni skoncentrować się obecnie przedewszystkim na zagospodarowaniu pojecia radykalności. Pozostałe elementy, czyli specyfika miedzyludzkiej dynamiki określana mianem ruchu, oraz społeczny jego charakter, wydają się być elementarne dla obecnej sytuacji społeczno-ekonomicznej.

Niestety, świadome radykalizowanie własnych działań i tym sposobem upowszechnianie wśrod uciskanych i wyzyskiwanych warstw społecznych radykalnych form interwencji, samoobrony i przejmowania kolektywnej kontroli nad społecznymi procesami, to praktyka przez anarchistów w Polsce poważnie zaniedbana. Należy poświecic jej więc wiecej uwagi w przyszłości. Nie czekając ani dnia dłużej!

***

O zanikającej radykalności ruchu i pojmowaniu radykalności

Zarazem warto abyśmy zdali sobie sprawę z pewnego istotnego faktu: ruch anarchistyczny w Polsce nigdy nie grzeszył radykalnością (chodzi oczywiście o ten nowo odrodzony w latach 80/90-ych, a nie jego historyczne korzenie z lat miedzywojennych...). Co gorsza, odnosi się wrażenie, że ruch ten de-radykalizuje się niestety coraz bardziej ostatnimi czasy...

Jest faktem, iż pojęcie radykalności może być różnie rozumiane i różnie lokalizowane. Radykalność, o której tu mowa to przedewszystkim rozpowszechnianie konkretnych form interwencji społecznej, a mianowicie takich, które po pierwsze – niosą ze sobą wyzwalającą energię dla wszystkich biorących w tych interwencjach bezpośredni udział, po drugie - zyskują solidarną oprobatę innych i stają się narzędziem działania dla innych wyzyskiwanych i uciskanych, po trzecie – są w stanie nie tylko symbolicznie, ale przedewszystkim faktycznie podważyć nietykalności i doprowadzić do wykolejeń w funkcjonowaniu systemowych mechanizmów opresji i wyzysku.

Tymczasem, najbardziej aktywne środowiska anarchistyczne w kraju, jak na przykład poznańskie czy warszawskie, służące jako przyklad (zwlaszcza to pierwsze) dla grup z pozostałych regionów, prezentują i chcąc nie chcąc promują od lat tradycyjnie właśnie nie-radykalne postawy. Środowiska te podejmują bardzo trafnie istotne społeczne tematy, podchodzą do nich z zasługującymi na respekt powagą, merytorycznym poziomem, konsekwencją i „profesjonalizmem”. Ewidentnie jednak nie przechodzą one do ofensywy, trzymając sią kurczowo konwencjonalnych i zapisanyh w konstytucji form działania. Poszukiwanie form wykraczających poza przewidziane przez system ramy, odbywa się głównie na poziomie teorii. Z koleji uciekanie od konfrontacji tłumaczone jest najczęściej wewnętrzną słabością ruchu („wiesz, nie możesz porównywać ruchu Polsce do tego w Grecji...”), co jest de facto kwadraturą koła. Ruch jest słaby między innymi dlatego iż nie potrafi sam siebie pobudzić lamiąc swoje własne poczucie słabości, konieczności ciągłych kompromisów i niemocy. Ruch anarchistyczny w Grecji nie jest radykalny gdyż „radykalne jest cale spoleczenstwo”, lecz odwrotnie: to anarchiści od lat stopniowo acz konsekwentnie inspirują swoimi radykalnymi działaniami coraz to szersze części społeczeństwa

(Więcej o lekcjach, które możemy wyciągnąć ze strategii praktykowanych przez anarchistów w Grecji w opublikowanym w grudniu 2008 tekscie
„Rebelia w Grecji – Garść refleksji od anarchistów dla anarchistów” ...
http://aleja-wolnosci.blogspot.com/2009/05/rebelia-w-grecji.html )


Tak naprawde, uciekanie od konfrontacji spowodowane jest w wypadku polskich anarchistów brakiem wiary w możliwość zmian społecznych. Pomijając już sam fakt paradoksu zawartgo w fakcie „anarchiści nie wierzący w możliwość zmian społecznych” (jeśli nie anarchiści to niby kto ma być nośnikiem tej możliwości?!), prowadzi to do sytuacji, którą cechuje z jednej strony ograniczanie się do samoobrony, z drugiej, brak zrozumienia dla sensu bezpośredniego konfrontowania opresyjnych mechanizmów i instytucji. To z koleji prowadzi do nie dostrzegania efektywności i zasadniczo do niedoceniania tego typu konfrontacyjnych form dzialania.

***

O klasycznych syndromach i alergiach ruchu

Tak więc ruch anarchistyczny w Polsce nie rozwija progresywnych, adekwantych i konfrontacyjnych form dzialania. Demonstracja, pikieta, happening, założenie sprawy w sądzie, rozdawanie jedzenia ubogim ... to jest standartowy repertuar działan, którymi probujemy „konfrontować” ten system; to jest zarazem ta biedota form interwencji, którą jednocześnie „inspirujemy” miotających się w pozasystemowej próżni pozbawionych iluzji ludzi pracy i bojącą się o swoją przyszłośc młodzież. Doprowadziliśmy do rytualizacji pewnych form protestu, nie zastanawiając się już od dłuzszego czasu nad ich efektywnością. Mało tego, niektóre formy protestu i mobilizacji nie są wogóle dyskutowane same w sobie nie zależnie od tego jak duży potencjał mobilizacyjny ze sobą niosą. Ignorujemy notorycznie zarówno własne doświaczenia jak i doświadczenia innych ruchów. Oto caly cykl typowych dla polskich anarchistów syndromów:

- syndrom braku autor-refleksji,
- syndrom braku konsekwentnej analizy,
- syndrom braku solidarnej autokrytyki poczynan ruchu,
- syndrom braku ewaluacji.

Koniec końcem mamy doczynienia z kompleksową alergią na świadome poszukiwanie strategii. Przyglądając sią na przyklad takim krajom jak Wlochy gdzie demonstracje i rytualne strajki generalne przyciągają po ponad milion osób, a mimo to struktury państwowe i kapitalistyczne pozostają bez uszczerbku, powinno się przynajmniej dojść do krytycznej obserwacji iż pewne formy mobilizacji bywają nie-efektywne same w sobie i nie należy koncentrować się jedynie na nich, bo mogą okazać się donikąd nie prowadzącą strategią.

***

Miejskie graffiti inaczej (jako przykład)

Aby dać konkretny i opierający się na konstruktywnej krytyce przykład można by się zagłębić w bardziej skomplikowanych formach działania. Weźmy celowo jednak coś bardzo prostego. Weźmy najprostrzą z możliwych do realizacji formę akcji: używanie i rozpowszechnianie radykalnego graffiti na obszarach miejskiej przestrzeni publicznej. Konkretnie chodzi o praktykowanie tej formy działania nie tylko jako undergroundowej rozrywki (jakkolwiek jest to rownież jak najbardziej godne polecenia...), ale jako efektywnej broni w mobilizowaniu do konfrontacji z państwem i kapitalizmem; stosowanie jej w ten sposób, aby ta forma krytyki społecznej, stała się niebawem narzędziem mobilizacji w rękach tak represjonowanych anarchistów, jak wyzyskiwanych robotników, zubożałych czynszowników, zdegustowanych studentów, czy dyskrymiowanych mniejszości kulturowych czy seksualnych. Miejskie graffiti ma szanse stać się (ponownie) niekontrolowanym elementem społecznej debaty tylko wtedy jeżeli będziemy je rozpowszechniać w sposób świadomy, punktualny, konsekwentny, kolektywny i kreatywny.

Świadomość odnosi się do precyzyjnego przygotowywania tematów i treści haseł tak aby były one w najlepszym wypadku kwintesencją anarchistycznej perspektywy na konkretne kwestie społeczne. Punktualność odnosi się do reagowania na bierząco na społeczne konflikty i debaty. Punktualność wymaga też z pewnością spontaniczności. Konsekwentność to stosowanie tej formy reakcji nie tylko od święta, czyli wtedy gdy dotknie nas zastrzyk aktywistycznego uniesienia, ale jako konkretnej strategii która łączy się nie tylko z pobudzającą adrenaline atrakcyjnością, ale też z samozaparciem i poświęceniem. Kolektywność polega na stosowaniu tej taktyki przez wiele grup, tak aby nie miala ona tylko marginalnego charakteru. Kolektywność niesie też ze sobą kolektywną odpowiedzialność za represjonowane za graffiti osoby. Wreszcie, kreatywność, potrzebna jest do tego aby z biegiem czasu ta forma aktywności intrygowała, fascynowała i inspirowała kolejne środowiska.

Część z nas pamięta być może czasy gdy anarchiści w Polsce posługiwali się miejskim graffiti w sposób o wiele bardziej zbliżony do powyżej opisanego. Są one jednak przeszłością. A wydawałoby się, że ta forma akcji jest najprostrza i najbardziej uniwersalna. Zmiany systemowe i technologiczne nie zmniejszyły jej skuteczności, ludzie wciąż chodzą po ulicach wzdłuż szarych murów budynków... na których w międzyczasie nie zobaczą nic innego poza reklamami. Zwiększony monitoring nie powinien być tu uznany za przeszkodę, a raczej za wyzwanie do jednoczesnego podjęcia się eliminowania tej kolejnej formy społecznej kontroli. Dlatego własnie to tendencyjnie atrakcyje dla ruchu miejskie grafiti, dla ruchu który z różnych powodow nie może na dzień dzisiejszy wygenerować bardziej kompleksowych czy radykalniejszych sposobów interwencji, wydaje się pasującym i realnym przykładem. Jest oczywiste, że to jedynie mała iskierka w ogromie ognia, który musimy ponownie wskrzesić.

***

O potrzebie radykalnego
konfrontowania struktur oraz instytucji
kontrolujących i re-produkujących
niesprawiedliwość społeczną


Do radykalniejszych form interwencji, które to ku uciesze klasy rządzących i posiadających na razie wogóle nie są praktykowane, należałoby atakowanie struktur i instytucji kontrolujących i reprodukujących niesprawiedliwość społeczną. Zresztą rządzący, co nie powinno nikogo dziwić, określają strategicznie te wymierzoną bezpośrednio w ich interesy działalność mianem „przemocy”. Pisząc o tych formach poszerzania pola radykalnego społecznego działania oraz uspołeczniania praktyk konfrontacji z systemem, należy rozpatrywać je przez pryzmat opisanych już na przykładzie miejskiego graffiti elementów kolektywności, punktualności, kreatywności, etc.

Od lat reagujemy na postępujące ubożenie szerokich grup społecznych charytatywnym rozdawaniem jedzenia („jedzenie zamiast bomb”) nie dyskutując nawet możliwości propagowania kolektywnego wywłaszczania produktów żywnościowych i nieodpłatnej ich dystrybucji. Na represje obec antyfaszystów i antymilitarystów reagujemy monitorowaniem procesów sądowych, a nie konsekwentnym sabotowaniem odpowiedzialnych instytucji państwowych oraz para-państwowych struktur represyjnych i militarystycznych. Na systemowe prześladowanie i szykanowanie uchodźców i innych imigrantów nie reagujemy prawie wogóle, podczas gdy w kraju mnoży się od instytucji robiących na tym interesy, których to siedziby stoją nietknięte. Na represje wobec pracowników i działaczy syndykalistycznych, represje w postaci zwolnień, reagujemy pikietami, a nie bezpośrednim uderzeniem w pracodawców i ich oparte na własności materialnej imperia władzy. Na represyjne zmiany w kodeksie pracy i na redukcję wolności osobistych reagujemy wyłącznie demonstracjami, a nie uderzaniem w instytucje i struktury, które podpisują te papiery w imieniu setek tysięcy pracowników i milionów „obywateli”, czyli w siedziby zarzadów związków zawodowych i partii politycznych. Czyżbyśmy wszyscy nie byli zgodnie przekonani, że skorumpowane elity związkowe są naszymi wrogami? Czemu więc nie słychać brzęku tluczonych szyb ich pełnych kłamstw, korupcji i biurokracji central za każdym razem gdy sprzedają fragment naszej godności i naszej wolności. To samo dotyczy siedzib partii politcznych. Argumentowanie, że takie działanie nie jest wpisane w tradycje polskiego ruchu anarchistycznego sprowadza się dokładnie do tego samego co robią owe elity: podczas gdy centrale związkowe gwarantują pracodawcom (kapitalistom) ustępstwa i spokój społeczny w imieniu pracowników, my - poprzez odwoływanie się do tak naprawde nie istniejącej tradycji i wynikającego z niej trzymania się nie przemyślanych i mało efektywnych strategii, gwarantujemy przestrzeganie demokratycznch reguł gry oraz spokój społeczny ze strony najbardziej radykalnych (przynajmniej werbalnie i ideologicznie) wobec kapitalizmu środowisk społecznych.

***

O dojrzewaniu ruchu anarchistycznego w Polsce

W rozmowach z rożnymi zaangazowanymi anarchistami słyszy się często wypowiadaną refleksję o rozwoju ruchu w ostatnich latach. Ruch podobno „dojrzewa” czego efektem jest powstanie takich struktur jak Inicjatywa Pracownicza czy Związek Syndykalistów Polskich, wzrost poziomu i profesjonalizacji anarchistycznych wydawnictw, stworzenie pierwszych kolektywnie zorganizowanych miejsc pracy, czy przenikanie osób z ruchu w szeregi „poważnych” grup pozarządowych (NGOs). Organizowanie pracowników w ramach anarcho-syndykalistycznych związków zawodowych czy też postępowych obywateli w strukturach organizacji pozarządowych (feministycznych, ekologicznych, praw-czlowieka...) jest z calą pewnością pewnym krokiem w strone budowania podwalin pod bardziej demokratyczne struktury społeczne. Jednak jeżeli ruch anarchistyczny koncentruje się całościowo na tym terenie to nie możemy dopatrywać się w tym niczego pozytywnego. Wprost przeciwnie. Odnosi się wręcz wrażenie, że część „anarchistów” którzy wsiąkneli w struktury NGO porusza się już przedewszystkim drogą indywidualnej aktywistycznej kariery osiągając tam szczyt samozadowolenia, spełnienia prywatnych (!) ideałów, a pragnienie radykalnych zmian społecznych sprowadza się juz wyłącznie do poziomu teoretycznego i organizacyjnego.

W ten sposob zaniechuje się walki. Ogranicza się do krytykowania systemu, zamiast prowadzić do konfrontacji, ktora by nim zachwiała. Nie jest celem tego tekstu zarzucanie ruchowi reformizmu, gdyż dopatrzyć można się wciąż dużej ilości poświęcenia, pasji i dobrej woli w tych monitoringowych (NGOs) i organizatorskich (związkowość/syndykalizm) działaniach. Nie jest też celem samym w sobie pozycjonowanie się w sporze pomiędzy tendencjami insurekcjonistycznymi (powstańczymi) i tendencjami organizowania ruchu (tendencjami anarcho-komunistycznymi). Obie tendencje osobno są bardziej lub mniej upośledzone, podczas gdy każda z nich wnosi do ruchu zarazem wiele strategicznych mądrości. W dyskusji pomiędzy tymi tendencjami pgodnym polecenia jest więc zasadniczo anarchistyczny komplementaryzm czyli czerpanie z obu bogatych w teorie i doświadczenia opcji.

A jednak... ciężko jest się wyzbyć wrażenia, że ruch anarchistyczny w Polsce, który jak już zaznaczone, nigdy specjalnie radykalnym nie był, w ostatnim okresie, w przypływie poczucia „dojrzewania” konsekwentnie się de-radykalizuje. I to, jak już rownież zaznaczone, w czasach wręcz proszących o radykalne działanie. W tym sensie „dojrzewanie” może być odbierane więc także w sensie pejoratywnym. W sensie zatracania impetu i woli walki.

***

Zintegrowani w system?
Odświerzyć ambicje poprzez świadomą auto-radykalizacje


Przyszedł więc moment na próbe spuentowania powyższego krytycznego oszacowania rozwoju ruchu anarchistycznego w kraju. Jeżeli chcielibyśmy odwołać się do najbardziej uproszczonego zarysu zadań jakie stoją przed każdym ruchem anarchistycznym to za takie uznać należałoby:

- propagowanie i budowanie alternatywnych i horyzontalnych struktur i koncepcji społecznych;
- szerzenie anarchistycznej filozofii życia (w całej jej złożoności);
- oraz, podejmowanie walki z opresyjnymi instytucjami, strukturami i koncepcjami społecznymi (władzy, przemocy i przymusu).

Obecnie, środowiska anarchistyczne w Polsce zdają sią, na tyle na ile mogą, zajmować dwoma pierwszymi obszarami. Trzeci pozostaje nietknięty. Jeżeli w dobie normalizowania się ruchu „alter-globalistycznego”, popularności książek Naomi Klein, i w dobie „kryzysu ekonomicznego”, mamy do czynienia z ostrą krytyką kapitalizmu już wręcz ze strony samych kapitalistów, to pora zdać sobie sprawę z faktu, iż duży obszar dwóch jako pierwszych wymienionych zadań (związanych odpowiednio z: rozpowszechnianiem alternatywnych struktur i szerzeniem anarchistycznej filozofii życia) stał się w miedzyczasie częścią programów setek liberalnych i postępowo-demokratycznych organizacji i ruchów. To prowadzi do sytuacji, w której zaniedbanie przez nas właśnie tego trzeciego aspektu, czyli radykalizowania form interwencji i popularyzowania radykalnych działan wobec struktur władzy i przymusu, czyni intencje anarchistów nie tylko nieczytelnymi, ale również ukazuje iż panujący potrafili je zgrabnie zintegrować w ramach panującego systemu.

Jeżeli jest to trafne oszacowanie to dalsze dyskusje wokół tego czy w związku z powyższym cała nasza energia idzie w generowanie „mało radykalnego ruchu anarchistycznego” czy też „reformistycznego ruchu społecznego” jest już tylko i wyłącznie czystą semantyką.

Pytaniami istotniejszymi są... czy jest to rezultat odpowiadający domniemanym ambicją opisanym na wstępie (pobudzania radykalnego ruchu społecznego) oraz pytanie o to...

... co w takim razie zamierzamy z tym zrobić?

***

Veronika
Styczeń 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz