Okradani trzy razy dziennie



Lokatorzy, anarchiści i ruchy lokatorskie

Poniższy tekst jest fragmentem prezentacji przygotowanej przeze mnie na piąte Targi Książki i Prasy Anarchistycznej w Zagrzebiu w kwietniu 2009. Prezentacja wywołała interesującą dyskusje z udziałem anarchistów z Hiszpanii, Chorwacji, Czech, Belgii, Niemiec i Polski.

Perspektywa ofiary codziennych rabunków

Spójrzmy na nasze życie z perspektywy ofiar codziennej serii rabunków...

Przeciętny człowiek, utrzymujący się z pracy najemnej, czyli osoba w systemie społecznym w którym obecnie żyjemy uprzedmiotowiona i zredukowana do pojęć pracow-nika, podat-nika i czynszow-nika, a do tej grupy zaliczyć należy większość współczesnego społeczeństwa, jest okradana ze środków do życia każdego dnia co najmniej trzy razy.

Pierwszy raz przez swojego pracodawce w ramach kapitalistycznego systemu pracy najemnej. Mechanizmy podziału zysków wyprodukowanej wartości pomiędzy pracodawcami a pracownikami doskonale wszyscy znamy. Zasadniczo, ci pierwsi żyją na koszt pracy tych drugich. Tak więc większość z nas jest okradana każdego dnia w pracy przez swoich „dobroczynnych” pracodawców („dających nam możliwość utrzymania”) tak z czasu, energii, jak i ze środków do życia (w postaci pieniędzy).

Drugi raz tego samego dnia okradani jesteśmy przez państwo w ramach systemu podatkowego. Uiszczamy państwu co miesięcznie wpłaty z racji najróżniejszych zainstalowanych przez nie rodzajów podatków. Część z nich płacimy bezpośrednio i świadomie jako opłaty podatkowe, cześć płacimy nieświadomie ukryte w cenach produktów, usług i świadczeń. Ogromna część z ten sposób zabieranych nam pieniędzy przeznaczana jest na cele zupełnie nam obce, wręcz wymierzone przeciwko nam: wydatki na uzbrojenie armii, na pokrycie potwornych kosztów biurokracji państwowej, na państwowe dofinansowania nie-społecznych inwestycji, na rozbudowę i udoskonalanie technologii kontroli społecznej (uzbrojenie policji, techniki inwigilacji, instalację monitoringu, etc.). Ogromną część zysków pochodzących z podatków państwo przeznacza więc na utrzymanie siebie samego... Szary obywatel nie ma z uiszczania tych opłat zbytniego pożytku. Zmuszanie więc nas do płacenia podatków do kasy państwowej jest wiec co najmniej wymuszeniem jeżeli nie kradzieżą (anarchistyczna krytyka podatków nie ma jednak wiele wspólnego z tą głoszoną przez kapitalistycznych liberałów).

Wreszcie, trzeciego rabunku dokonują na nas każdego dnia właściciele mieszkań wykorzystując ku temu system opłat czynszowych. Nie mając zielonego pojęcia co do kosztów budowy domów mieszkalnych w których zamieszkujemy, ani co do faktycznych kosztów ich utrzymania, jesteśmy zmuszani płacić odgórnie ustalone i narzucone (przez właścicieli prywatnych, firmy mieszkaniowe czy też państwo) opłaty czynszowe. Mieszkania zbudowane rękami samych pracowników są w dzisiejszym systemie narzędziem do zarabiania w rękach prywatnych właścicieli i państwa. Kosztem społeczeństwa.

Wydostać się z pozycji ofiar

I tym sposobem, jeżeli nawet uda nam się przy użyciu strajków w miejscach pracy wywalczyć cokolwiek od naszych pracodawców, chwile potem wywalczone w ten sposób środki utrzymania są nam odbierane przez pasożytniczą instytucje państwa oraz alternatywnie, przez kamieniczników. Jak nie jedni to drudzy, a najczęściej, i jedni i drudzy, żyją na nasz koszt. Żyjemy ku uciesze rządzących nami pasożytów.

Tak więc jeżeli mówimy o kwestiach mieszkaniowych to poza walką przeciw reprywatyzacji czy z rosnącymi czynszami, powinniśmy za każdym razem atakować samą logikę płacenia czynszów oraz leżącą u jej podstaw kwestie własności prywatnej i państwowej. Naszym celem powinno być nie tylko hamowanie zachłannych zapędów kamieniczników, ale też, konsekwentnie, wyzwolenie się z założonych nam łańcuchów relacji czynszowych. Kwestia mieszkaniowa to obszar na którym powinniśmy sie oddolnie organizować, położyć kres jednemu z trzech sposobów codziennego rabowania nas ze środków do życia oraz wyzwolić z narzuconej nam pozycji ofiar. Nim więcej solidarności pomiędzy lokatorami i zorganizowanych oddolnie grup lokatorów, tym więcej oporu z naszej strony. Nim więcej oporu tym więcej kontroli nad kwestiami mieszkaniowymi po naszej, a mniej po stronie kapitalistów i państwa. Nim więcej kontroli z rękach społeczności tym wyższy standard życia dla każdego zwykłego lokatora!

Obszar anarchistycznej interwencji

Jako anarchiści jesteśmy za uspołecznieniem wszystkich dóbr (społecznych), czyli uwolnieniem ich z pod prywatnej i państwowej kontroli i oddaniu w ręce społeczności. Sam proces wspólnej walki o obniżenie kosztów utrzymania dla wszystkich okradanych na mocy systemu czynszowego jest również terenem odbudowy zdegradowanych w systemach komunistycznym i kapitalistycznym, solidarnych więzów społecznych. Jest to też teren na którym teoria i praktyka ruchu anarchistycznego mogą się okazać bardzo przydatne pozostałym częścią okradanego społeczeństwa. Dla okradanego społeczeństwa, opór w kwestiach mieszkaniowych to doskonała okazja wypróbowania anarchistycznych strategii oddolnej organizacji ruchu społecznego oraz anarchistycznych koncepcji walki. Tym bardziej, iż w erze spowodowanego przez rządzących tzw. „kryzysu ekonomicznego”, którego ciężar starają się tradycyjnie przerzucić na nasze barki, kolektywna redukcja kosztów utrzymania wydaje się być jedną z możliwych oddolnych reakcji ze strony społeczeństwa. Warto więc wesprzeć organizowanie i działania ruchu lokatorskiego, którego tak historycznej jak i przyszłej roli w procesach głębszych transformacji społecznych nie powinniśmy lekceważyć.

Przykłady z historii kolektywnej walki lokatorów

Kolektywnie prowadzona walka lokatorów ma bardzo długą, barwną i pełną sukcesów tradycje. Pozwolę sobie wyłowić z tej barwnej historii ledwie kilka bardziej znanych i spektakularnych zbiorowych interwencji ruchów lokatorskich.

W roku 1915 w szkockim Glasgow do strajku czynszowego przystąpiło około 30 000 osób. Strajk trwał miesiącami i zmusił rząd do kompletnego zamrożenia czynszów na wiele miesięcy. Strajk został zapoczątkowany przez kobiety zorganizowane w ruchu lokatorskim. Rozpoczął się w kwietniu w jednej z dzielnic Glasgow, której to mieszkańcy odmówili płacenia podwyżki czynszów. Wkrótce, zainspirowani lokatorzy innych dzielnic przyłączyli się do strajku aż w październiku brało w nim udział już 30 000 lokatorów. W początkowej fazie strajku władze groziły eksmisjami i nawet próbowały je przeprowadzać. Jednak każda próba eksmisji, choćby jednego lokatora, wywoływała masowe demonstracje paraliżujące całe miasto. Kiedy taktyka zastraszenia eksmisjami nie poskutkowała, władze zabrały się za wytaczanie procesów. Kiedy pierwszych 18 lokatorów miało stanąć przed sądem, ruch lokatorski został wsparty przez ruch pracowniczy, który ogłosił iż w wypadku uznania lokatorów winnymi i dalszego ignorowania ich żądań ostatecznego zamrożenia opłat czynszowych, przystąpi on w listopadzie do strajku generalnego. Całe społeczeństwo Glasgow bardzo się w tych kilku miesiącach zradykalizowało i wkrótce już zarówno komornicy, policja, jak i cały aparat państwowy stały się bezradne wobec solidarności i nieuległości lokatorów. Strajk zakończył się sukcesem.

W roku 1931 w Barcelonie do strajku czynszowego przystąpiło 100 000 lokatorów. Centralnym żądaniem tego zorganizowanego przez anarcho-syndykalistyczny związek zawodowy CNT strajku była 40% redukcja czynszów. Władze dość uparcie stawiały opór zamykając nawet w pewnym momencie cześć strajkujących w aresztach. W reakcji na te represje doszło do solidarnego strajku głodowego i rewolty w więzieniach oraz do ogłoszenia przez pracowników strajku generalnego solidarnego z represjonowanymi lokatorami. Strajk ten z kolei doprowadził do zamieszek i radykalnych starć mieszkańców z policją na ulicach Barcelony. Władze próbowały zastraszyć lokatorów również eksmisjami lecz na nic się to nie zdało. Wreszcie po kilku miesiącach właściciele kamienic doszli do wniosku, że ostatecznie lepiej jest ulec i zgodzić się na częściowe obniżki czynszów niż nie dostawać miesiącami żadnych wpłat w związku z trwającym strajkiem. Władze także zostały ostatecznie zmuszone do uregulowania kwestii czynszowych na korzyść lokatorów.

W roku 1946 na terenie całej Wielkiej Brytanii 45 000 rodzin zasiedla, pomimo zakazu ze strony władz, samowolnie (według terminologii państwowej „nielegalnie”) opuszczone po wojnie koszary wojskowe.

Na przełomie lat 1963-64 w Nowym Jorku dochodzi do strajku czynszowego z udziałem 50 000 lokatorów. Strajk przynosi nie tylko bezpośrednią obniżkę czynszów, ale też kamienice które wzięły w nim udział wyłączone zostały z podwyżek opłat przez wiele następnych lat.

W latach 70-tych we Włoszech dochodzi do falowych kampanii ze strony ruchów lokatorskich, w których biorą udział dziesiątki tysięcy rodzin robotniczych. Kampanie przejmują różne formy wyrazu, od strajków czynszowych poprzez masową auto-redukcję wysokości czynszów i opłat za energie - głównie w Neapolu i Turynie, aż po kolektywne okupacje dziesiątek czy wręcz setek domów - głównie w Rzymie i Mediolanie. W Mediolanie rodziny robotnicze zajmują między innymi całe kamienice z luksusowymi mieszkaniami na krótko przed oddaniem ich do użytku.

W latach 1975-76 na nowojorskiej dzielnicy Bronx dochodzi do kolejnych masowych strajków czynszowych, w których bierze udział około 60 000 osób. W trakcie ich trwania strajkujące grupy lokatorów rozdają każdego dnia około 16 000 ulotek, organizują patrole lokatorskie gwarantujące bezpieczeństwo strajkujących przed napastowaniem ze strony kamieniczników i państwa oraz prowadzą co 3 dni spotkania w każdej jednej okolicy objętej strajkiem.

Począwszy od drugiej połowy lat 70-ych aż po dziś dzień rozprzestrzenia się po całej Europie także zorganizowany ruch squaterski. Do najbardziej masowych okupacji (niekiedy po kilkaset kamienic) dochodzi w różnych okresach czasu w takich miastach jak Hamburg, Rzym, Barcelona, Amsterdam, Berlin, Londyn... Obecnie ruch squaterski jest wprawdzie najbardziej widoczny w krajach trzeciego świata, przede wszystkim w Ameryce Południowej, ale nie świadczy to o tym iż zamarł on w Europie kompletnie ani też, że nie może się w każdej chwili odrodzić.

Przytoczone przykłady walki ruchów lokatorskich to rzecz jasna jedynie fragmenty ogólnej całości. W rzeczywistości, ruchy lokatorskie działają i działały z różną intensywnością przez cały czas na całym kontynencie i lokatorzy stawiali opór każdego jednego dnia: w różnych miejscach, w różnych momentach, w różny sposób. Świadczy to o tym, iż walka lokatorów z pasożytniczymi kamienicznikami i aparatem państwowym jest stałym elementem społecznego oporu; tak samo jak walka pracowników o lepsze warunki pracy (… czy też o wyzwolenie się z przymusu pracy najemnej).

Wartym zaznaczenia jest fakt iż większość przytoczonych powyżej przykładów masowych strajków czynszowych inicjowana była przez małe stowarzyszenia i grupy lokatorskie. Dzięki konsekwentnej postawie, nieuległości i wzajemnej solidarności tych małych inicjatyw, z biegiem czasu przyłączały się do nich kolejne grupy lokatorów i całe społeczności aż liczba strajkujących osób sięgała kilkudziesięciu tysięcy. Władze państwowe i kamienicznicy byli zmuszani do uległości pod ciężarem kolektywnych wystąpień na taką skale i rezygnowali tak z forsowania swoich rabunkowych planów wobec lokatorów jak i z represji wobec uczestników i inicjatorów strajków. To ważna informacja dla współczesnych inicjatyw lokatorskich, które wahają się czy podjąć decyzje o przystąpienia do strajku z obawy przed represjami i odwetem ze strony państwa i kapitalistów.

Stare i nowe uwarunkowania lokatorskich rebelii

Jarek Urbański, poznański socjolog i anarchista, wysunął w trakcie warszawskiej konferencji lokatorskiej tezę mówiącą, iż masowe strajki czynszowe w przeszłości były zwykle następstwem masowej migracji do miast, która to migracja prowadziła do przetłoczenia i niedostatku lokali mieszkalnych, co z kolei prowadziło do podniesienia czynszów, a to ostatecznie do zorganizowanej i masowej reakcji lokatorów nie będących w stanie tych kosztów znieść.

Uważam, że należałoby powyższą tezę zmodyfikować. W związku ze zmianą na przestrzeni lat mechanizmów społeczno-ekonomicznych zmieniły się współczesne uwarunkowania. To co mogło zostać wywołane w przeszłości przede wszystkim poprzez gwałtowny napływ ludności do miast są w stanie współcześnie wywoływać procesy gentryfikacji i bezkompromisowa kapitalistyczna polityka ze strony właścicieli kamienic, konsorcjów finansowych kontrolujących rynek mieszkaniowy oraz ze strony państwa. W reakcji na te procesy, takie formy lokatorskiej rebelii jak strajki czynszowe czy bezpośrednia auto-redukcja kosztów utrzymania mają dużą szanse stać się ponownie użytecznymi narzędziami w rękach ludzi w walce z usystematyzowaną niesprawiedliwością.

Ruch lokatorski, następstwem czy inicjatorem głębszej transformacji społecznej?

Inna uwaga J.Urbańskiego dotycząca erupcji walk ruchów lokatorskich w przeszłości odnosi sie do specyfiki historycznych momentów, w których miały one miejsce. Mianowicie, były one elementem i efektem odbywającej się tam i wtedy szerszej transformacji społecznej, która obejmowała różne ruchy społeczne (ruch związkowy, ruch bezrobotnych, ruch studencki, ruch feministyczny...). Jest to z pewnością bardzo cenna uwaga, wskazująca na bardzo istotny fakt: walka lokatorów, jeżeli ma prowadzić do głębiej sięgającej poprawy losu ludzi znajdujących się w stosunkach czynszowych, nie może być walką odizolowana. Musi być rozumiana i prowadzona jako cześć walki o nowe koncepcje dystrybucji dóbr społecznych... walki o nowe wyzwolone społeczeństwa.

Nasuwa się jednak pytanie, czy ruch lokatorski, tak jak to zauważył spoglądając w przeszłość J.Urbański, musi być zawsze następstwem dynamiki innych ruchów społecznych (pracowniczego, studenckiego, etc)? Analizując różne rewolty społeczne z odległej i bliskiej przeszłości, możemy dojść do wniosku, iż za każdym razem to inny oddolny ruch społeczny był zarzewiem i występował w roli inicjatora oraz motoru szerszych rewolucyjnych przemian. W Hiszpanii lat 30-ych ruch lokatorski był następstwem wzrostu dynamiki ruchów związkowego i rewolucyjno-anarchistycznego. We Włoszech lat 70-ych w roli „awangardy” dla szerszej rewolty społecznej wystąpiły ruch studencki i autonomiczny (poza-związkowy i poza partyjny) ruch robotniczy. Obserwowana przez nas tej zimy gwałtowna rewolta społeczna w Grecji, po której jak się powszechnie uważa „doszło do głębokich zmian w świadomości i postawach greckiego społeczeństwa” poprowadzona została z kolei przez ruch, który sformował się wokół problemu przemocy państwowej. Wokół tego, w godzinie swoich narodzin anty-represyjnego ruchu, zorganizowali się po kolei uczniowie, studenci, imigranci i pracownicy.

Pytanie, które leży jak na dłoni brzmi: skoro w każdym przypadku inicjatorem głębszych przemian objawiał się być zupełnie inny ruch społeczny, to czy rozwój ruchu lokatorskiego, w którym z wielu powodów drzemie dziś olbrzymi potencjał, musi być widziany tradycyjnie jedynie w kategoriach efektu dynamiki innych ruchów. Taki punkt widzenia oznaczałby, że bez zaistnienia innych wystarczająco silnych ruchów, ruch lokatorski nie będzie w stanie czegokolwiek postępowego wywalczyć, rozwinąć skrzydeł i pobudzić społeczeństwo do walki o dalsze zmiany... A może dla odmiany, kolejna fala radykalnych wystąpień społecznych może zostać zainspirowana właśnie przez zorganizowanych lokatorów?!

Innymi słowy, jest to pytanie o to czy lokatorzy walczący obecnie konkretnie przeciwko jednemu z trzech nakreślonych przeze mnie na wstępie rodzajów codziennego rabunku, nie są w stanie stać się wkrótce ruchem, który zainicjuje opuszczenie przez całe społeczeństwo roli ofiary w systemie okradania.

Aby tak się mogło stać lokatorzy powinni organizować się wokół powszechnej idei życia w godności oraz zera-tolerancji i bezkompromisowego sprzeciwu wobec nadużyć, wyzysku i poniżeń ze strony kamieniczników i struktur państwowych.

Powinni dać się ponieść sąsiedzkiej rebelii przeciwko tym co ich okradają.

Powinni zacząć zarządzać się sami, zarządzać solidarnie i kolektywnie - sobą i swoimi domami.

***

Veronika
Kwiecień 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz